sobota, 19 kwietnia 2014

Komoda

Komoda jest raczej w kiepskim stanie - zaniedbana; z tym wieloletnim, ciężko przysiadłym, w niemal każdym zakamarku, kurzem. Otoczona szczelnym kokonem zjełczałego tłuszczu. Najpewniej odpychająca w swoim starczym imagu. Zdecydowanie nieprzystająca do aktualnej rzeczywistości. No i te toczące ją czerwie! Zapewne legiony małych, ohydnych larw zamieniających drzewną strukturę w labirynt pustych korytarzy przyprószonych białawą marnością przetrawionej materii.



Pewnie ktoś ją lubił- starannie odkurzał, w każdy sobotni wieczór, miękką szmatką z bawełnianej tkaniny. Wymieniał, w przededniach świąt Bożego Narodzenia, arkusze gazet z dna każdej ze trzech szuflad. Być może, na jej orzechowym blacie, ustawił sobie ołtarzyk: gipsową figurkę Matki Boskiej i dwa, srebrzyście połyskujące lichtarzyki, po jej błękitnych bokach.

I najpewniej dlatego, trzęsącą się już ze starości ręką, posrebrzył metalowe okucia tych trzech szuflad. Jej szuflad. Aby było ładniej. Świątecznej.


Komoda ma raczej szczęście - wzmocniona syntetyczną żywicą, w najświeższym makijażu z pierwszorzędnej politury, trafi zapewne na muzealne salony. W najgorszym razie odpocznie w muzealnym magazynie. 

Kazimierz Konsek